• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Zabójstwo Kamili: kolejny "kolega z celi" obciąża oskarżonego

Piotr Weltrowski
26 września 2014 (artykuł sprzed 9 lat) 
Grzegorz G. nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że nie ma nic wspólnego ze śmiercią swojej byłej dziewczyny. Grzegorz G. nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że nie ma nic wspólnego ze śmiercią swojej byłej dziewczyny.

31-letni Grzegorz G. z Gdańska odpowiada za zabójstwo 23-letniej Kamili. Przed sądem nie przyznaje się do winy, w piątek zeznawał jednak jego kolega z celi, któremu rzekomo miał się przyznać do zabicia dziewczyny. To już drugi współlokator jego celi, który złożył podobne zeznania.



Czy zeznania "kolegów z celi" to dobry dowód?

Proces dotyczący zabójstwa Kamili to jedna z najgłośniejszych spraw, toczących się obecnie przed gdańskim sądem. Grzegorz G. to były chłopak 23-latki. Z Kamilą poznał się kilka lat temu, w szpitalu. On chorował na białaczkę, ona - jako wolontariuszka - pomagała pacjentom. Po przeszczepie wrócił do zdrowia. Kontynuował też znajomość z dziewczyną. Przez jakiś czas byli parą. Związek się jednak rozpadł.

To właśnie odtrącona miłość miała być - wedle prokuratury - motywem, który skłonił go do uprowadzenia i zabicia 23-latki. Kamila zaginęła 7 listopada 2011 roku. Wyszła z domu, rodzice wiedzieli, że ma się z kimś spotkać, nie było jednak wiadomo z kim. Jej byłego chłopaka zatrzymano kilkadziesiąt godzin później. Od samego początku odmawiał składania wyjaśnień i zaprzeczał, że ma cokolwiek wspólnego ze śmiercią dziewczyny.

Prokuratura zaś mozolnie - niemal przez rok - zbierała dowody. Ustalono, że Grzegorz G. spotkał się feralnego dnia z Kamilą niedaleko jednego ze sklepów na Przymorzu. Na podstawie zapisów z monitoringu ustalono też, że należący do niego samochód jechał dwa razy na trasie między Żukowem a Kościerzyną. Za pierwszym razem były w nim dwie osoby - on i kobieta. Gdy auto wracało z Kościerzyny, jechał w nim tylko kierowca. Poza tym w samochodzie zabezpieczono szereg śladów, w tym także krew należącą do Kamili.

Ślady biologiczne, łączące mężczyznę z zamordowaną znaleziono także na jego butach... i pod jego paznokciami. Obciążają go też zeznania świadków oraz zapisy logowań telefonu komórkowego oskarżonego. Gdzie zginęła Kamila? Tego nie wiadomo, prokuratura sądzi, że w samochodzie swojego byłego chłopaka. Uduszono ją (prawdopodobnie paskiem), a następnie jej ciało ukryto w lesie w powiecie kartuskim, w płytkim grobie, kilkaset metrów od drogi.

Kilka miesięcy temu przed sądem zeznawał mężczyzna, który przebywał przez jakiś czas z Grzegorzem G. w jednej celi. Jak stwierdził, 31-latek przyznał mu się, chociaż nie wprost, do zabicia dziewczyny. Teraz pojawił się drugi świadek, kolejny "kolega z celi" Grzegorza G., który również twierdzi, że usłyszał z ust oskarżonego przyznanie się do winy.

Mowa o Mikołaju K., 33-latku, który od kwietnia do sierpnia tego roku przebywał w trzyosobowej celi aresztu śledczego z Grzegorzem G. oraz jeszcze jednym mężczyzną. Toczą się przeciwko niemu dwie sprawy: o podpalenie i o zniszczenie mienia. I to właśnie podczas rozprawy dotyczącej jednej z nich (było to 18 sierpnia) zupełnie niespodziewanie złożył przed sądem oświadczenie, iż dysponuje wiedzą, która może pomóc w skazaniu sprawcy zabójstwa.

- Grzegorz G. przyznał mi się wielokrotnie do tego, że zabił swoją dziewczynę. To było wtedy, gdy zostawaliśmy w celi we dwójkę. Czasem jedliśmy jakieś tabletki, clonazepam chyba, i wtedy Grzegorz się otwierał - stwierdził przed sądem.

Mężczyzna stwierdził też, że wedle jego wiedzy Grzegorz G. zabójstwa miał dokonać ze wspólnikiem (świadek znał tylko jego imię - Przemek), który zresztą również ma się obecnie znajdować w areszcie śledczym w Gdańsku, tyle że w związku z zupełnie inną sprawą dotyczącą kradzieży samochodów.

Świadek opowiedział także o motywie, jakim miał się rzekomo kierować Grzegorz G. zabijając Kamilę. Jego zdaniem ów niezidentyfikowany kolega 31-latka miał wyjechać na jakiś czas za granicę, zostawiając przy okazji "pod opieką" Grzegorza G. znaczną ilość amfetaminy. Narkotyki te miała "podbierać" Kamila. Kiedy obaj mężczyźni się o tym dowiedzieli, mieli zadecydować, że dziewczyna musi zniknąć.

Sam Grzegorz G. zeznania byłego już "kolegi" kwitował głównie śmiechem. Zasugerował też, że są one formą zemsty za to, że doniósł na niego, jako na tzw. "celowego złodzieja", który okrada współwięźniów.

Jak zeznania 33-latka oceni sąd? Wydaje się, że nie będą one miały większego znaczenia, gdyż nie są zbyt wiarygodne. Po pierwsze Mikołaj K. jako osoba mająca problemy z prawem nie jest zbyt wiarygodny, poza tym - jak sam przyznał - leczył się wcześniej psychiatrycznie, był też uzależniony od alkoholu. Dodatkowo - i to jest chyba najważniejsze - nie był w stanie podać żadnych szczegółowych okoliczności sytuacji, w których Grzegorz G. miał mu się przyznać do dokonania zabójstwa. Poza tym jego zeznania nie są zbyt zbieżne z wcześniejszymi ustaleniami prokuratury.

Większą wagę z pewnością będą miały dowody "namacalne", czyli zapis z kamer monitoringu i ślady biologiczne, w tym ślady krwi w aucie oskarżonego. Co ciekawe, ślady te początkowo skierowały prowadzących śledztwo na złe tory.

Podczas pierwszych badań prokuratura stwierdziła, że zabezpieczony materiał genetyczny należy do dwóch różnych mężczyzn. Mogło to sugerować, że zabójcą nie jest G., a jakiś inny, niezidentyfikowany sprawca. Wtedy jednak okazało się, że u oskarżonego, po przeszczepie szpiku, wytworzyły się dwa różne materiały genetyczne.

Zdaniem biegłych, którzy zeznawali przed sądem w lutym, sytuacja taka jest możliwa, jeżeli choremu na białaczkę przeszczepi się szpik od osoby, która nie jest z nim spokrewniona, a samo leczenie przebiega nieprawidłowo - w takiej sytuacji w ciele mogą się pojawić zarówno komórki krwi dawcy, jak i biorcy.

W piątek - poza Mikołajem K. - zeznawali przed sądem także lekarze, których na świadków powołała obrona. Chodziło o ustalenie stanu zdrowia Grzegorza G. w momencie, gdy dojść miało do zabójstwa. Leczył się on bowiem w tym akurat czasie na półpasiec, który dla osób po przeszczepie szpiku kostnego może być chorobą groźną. Niestety wezwani na świadków lekarze nie pamiętali oskarżonego, mogli się więc tylko ogólnie wypowiadać, jaki wpływ może mieć zakażenie na sprawność osoby zarażonej.

Opinie (93) 3 zablokowane

  • dawca szpiku jest winien

    to jego komórki spowodowały zło

    • 7 4

  • mors

    Co za bydlę, zutylizować.

    • 7 1

  • Pieprzony kapo

    jw.

    • 2 6

  • do gazu

    Do gazuu..do gazu!

    • 3 0

  • Do póki Sąd go nie osądzi i nie wyda prawomocnego wyroku (1)

    nie powinniście wszyscy przesądzać o winie chłopa. Nie chcę go bronić, ale gdzie zasada domniemania niewinności...?

    • 6 9

    • Że niby co,

      że sąd jest nieomylny? heh

      • 2 1

  • Dajesz komuś szpik, największy dar,

    a ten ktoś jest potem mordercą. Odbiera życie innej osobie, chociaż jemu życie podarowano. Jak się musi czuć teraz dawca?

    • 20 0

  • Koledzy z celi się prują...

    ech, wszystko na psy schodzi, nawet więziennictwo, dawniej to było nie do pomyślenia

    • 8 4

  • "Poza tym w samochodzie zabezpieczono szereg śladów, w tym także krew należącą do Kamili." (1)

    To w końcu jak to jest? Krew czy uduszona paskiem?

    • 7 3

    • Jedno drugiego nie wyklucza.

      Krew mogła pochodzić ze zranienia, gdy dziewczyna się broniła.

      • 3 0

  • xxxx (1)

    pomyślcie troche,jak chłopak chory na białaczke może uprowadzić i zabić dziewczyne jak nawet nie ma siły se koszulki po praniu wykręcić

    • 2 15

    • xxx wróć do lekcji

      kłania sie czytanie ze zrozumieniem, był po przeszczepie (jak nie wiesz co oznacza to stwierdzenie to nie zabieraj głosu), znam wielu którzy po przeszczepie lub chemi wracali do zdrowia , może nie w 100 % lecz na tyle byli silni by normalnie fukcjonować , a zabić człowieka jest bardzo łatwo i nie trzeba być Pudzianem czy Gołotą ...

      • 3 0

  • xxxx (1)

    miałem okazje go poznać,siedziałem z nim w celi,czytałem papiery i wszystko przeciwko niemu bo rodzina wysoko postawiona,tak na prawde same poszlaki.żadnego realnego dowodu na niego nie maja,czytałem papiery i wiem jak policja naklania świadków żeby zeznawali na jego niekożyść i zeznaja a w sądzie mówią że policja im kazała tak zeznawać,tak ma napisane w papierach..chłop ma lipe nawet nie ma sie jak bronić

    • 4 6

    • taa

      Jesteś lepszy od braci Grimm :)

      • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane