• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Śmierć królowej Monciaka

Tomasz Kot
24 kwietnia 2015 (artykuł sprzed 9 lat) 
Restaurację w nieistniejącym już hotelu Dworcowym w Sopocie odwiedzali głównie mniej zamożni klienci. Restaurację w nieistniejącym już hotelu Dworcowym w Sopocie odwiedzali głównie mniej zamożni klienci.

W latach 70. "Ruda" była prostytutką w najlepszych sopockich lokalach, ale upływ czasu i alkoholizm sprawiły, że pracowała w coraz gorszych miejscach. Wtedy poznała krawca, który równie tęgo popijał. Alkohol zakończył ostatni związek w życiu gwiazdy nocnego życia kurortu.



Dyżurny policjant z zainteresowaniem przyglądał się przez okno sopockiej komendy policji mężczyźnie spacerującemu przed budynkiem. Pomimo siarczystego mrozu facet krążył tak od godziny. Ręce trzymał głęboko w kieszeniach, pod pachą podtrzymywał dwa kartony papierosów "Ares". Całości widoku dopełniała przezroczysta reklamówka, w której widać było szczoteczkę do zębów i przybory toaletowe. Głowę mężczyzny spowijała chmura dymu z trzymanego w kąciku ust peta. Punktualnie o godzinie 6 rano człowiek wyrzucił niedopałek w śnieg i wszedł do komendy.

- Zabiłem Kryśkę - rzucił do nieco zaspanego dyżurnego. - Udusiłem ją.
- Co? - policjant natychmiast strząsnął z siebie resztki senności.
- Moją konkubinę. Krystynę - wyjaśnił Julian Rybeńko.

Był 27 stycznia 1992 roku. Niecałą godzinę później Rybeńko wraz ze śledczymi pojechał na miejsce zbrodni. Policjanci dokonujący oględzin odnaleźli w mieszkaniu na strychu (bardziej przypominającym melinę) przy ul. Kochanowskiego, leżące na łóżku całkowicie zesztywniałe ciało Krystyny Roddenkrantz. W pomieszczeniu było może -10 stopni. Sporządzającemu raport śledczemu w trakcie pisania zamarzał długopis. A miał co spisywać, bo morderca ze szczegółami opowiedział o tym, co zaszło.

Molo w Sopocie. Pocztówka z lat 70. Molo w Sopocie. Pocztówka z lat 70.

Kiedy Julian poznał "Rudą"

Julian Rybeńko, z zawodu krawiec, miał 35 lat i pochodził z Warmii. Był człowiekiem niezwykle spokojnym, wręcz chorobliwie nieśmiałym. W Sopocie pojawił się w latach 80. Początkowo dobrze sobie radził. Miał nawet nieźle prosperująca pracownię krawiecką.

Zmiana ustroju w Polsce i zmiana jego własnych obyczajów spowodowała, że stracił pracę, a z wynajmowanego mieszkania musiał zrezygnować. Julian zaczął zbyt często zaglądać do kieliszka. Żyjąc głównie z "kuroniówki" i dorywczych prac stał się bywalcem rozmaitych pijalni piwa i mordowni. Nie gardził też flaszką "rozpracowywaną" z kolegami na świeżym powietrzu.

Właśnie w takich okolicznościach poznał Krystynę Roddenkrantz, zwaną potocznie "Rudą". "Ruda" rzeczywiście była ruda i trochę piegowata. Gdy poznała Juliana miała 55 lat i najlepsze lata za sobą. Nieco zniszczona przez nałogi, wciąż zachowywała ślady dawnej urody.

W latach 70. i początku 80. królowała w "Grand Hotelu", "Fantomie", "Kamiennej", a potem jeszcze chwilę w "Marinie", gdzie pracowały luksusowe prostytutki.

Nadgryziona zębem czasu, wypchnięta przez młodszą konkurencję z ekskluzywnych peerelowskich lokali, staczała się coraz niżej. Pracowała w lokalach, z których korzystała głównie klasa robotnicza, ze szczególnym natężeniem w dniach wypłat. Jej domeną stały się: "Dworcowa", "Costarica" przy ul. Dzierżyńskiego (dziś ul. 3 maja), "Turysta" na ul. Grunwaldzkiej, "Wrzos" na rogu Polnej, a nawet pijalnia na rogu Chopina i Sobieskiego. Zapłatą za usługę często był alkohol czy obiad stawiany przez klientów.

Później chodziło już prawie wyłącznie o picie. Z królowej hoteli klasy "lux", "Ruda" przeistoczyła się w "królową Monciaka", bo tam można ją było spotkać, włóczącą się po deptaku z drobnymi pijaczkami.

Hotel Grand w latach 70. XX wieku. Hotel Grand w latach 70. XX wieku.
Love story na mrozie

Mimo swojego wieku Krystyna imponowała Julianowi swoją "ogładą" i "światowością". Jej podobało się, że ma faceta o 20 lat młodszego. Razem zamieszkali w jej mieszkaniu przy ul. Kochanowskiego. Mieszkanie to może zbyt dużo powiedziane. Było to pomieszczenie mieszkalne wraz z wielkim żeliwnym zlewem, przerobione ze strychu. Nie było w nim ogrzewania ani ciepłej wody. Toaleta mieściła się na półpiętrze. Dach nie był w żaden sposób zabezpieczony i ocieplony. Nad pokojem zaczynała się od razu dachówka. Nie przeszkadzało to, jak się wydaje, płomiennemu uczuciu obydwojga kochanków, podsycanemu przez liczne libacje alkoholowe.

Tak było także w feralną noc 26 stycznia. Po wspólnej imprezie Julian i Krystyna udali się na spoczynek. W nocy Rybeńkę obudził potworny kac i jeszcze coś - monotonne ciurkanie wody cieknącej do zlewu. O tej porze roku zawsze pozostawiali odkręcony kran, bojąc się, że woda może zamarznąć w rurach.

Julianowi wydawało się, że oszaleje. Cieknąca woda wierciła mu dziurę w obolałym mózgu. Dałby wiele, aby hałas ustał. Wyjście spod sterty kołder, którą byli przykryci, nie wchodziło jednak w rachubę z powodu potwornego zimna panującego w pomieszczeniu.

Julian przekręcił się na plecy i sapnął z satysfakcją. Wydawało mu się, że wpadł na najlepsze rozwiązanie problemu.

- Ruda! Wstań i zakręć tę cholerna wodę - odezwał się do kochanki.
- Sam sobie wstań, jak ci przeszkadza - odpowiedziała spod kołder Krystyna.
- Wstawaj i zakręć to! - warknął Julian, w którym wezbrała fala gniewu.
- Wal się. Sam sobie zakręć - "Ruda" zdawała się nie wyczuwać groźby w głosie krawca.
- Kur... - zaklął Rybeńko. Poderwał się i usiadł okrakiem na kobiecie. Wymierzył jej kilka siarczystych policzków. - Wstaaaawaaj i zaaaakręć - ryczał.

Nawet nie zauważył, że wrzeszcząc i okładając kochankę zaczął ją dusić. Przekleństwa, które słyszał w odpowiedzi sprawiały, że dusił coraz mocniej. Nie słyszał, że potok bluzgów kobiety zamienił się w bełkot, a potem charkot. W końcu Krystyna ucichła.

- Niech cię szlag trafi - rzucił mściwie krawiec wyłażąc z barłogu. Podszedł do zlewu i zakręcił cieknący kran. Drżąc z zimna wrócił do łóżka.

- Daj mi się przykr...- zaczął szarpać stosem okryć, ale urwał.

Ciało Krystyny było dziwnie bezwładne. Zaczął ją szarpać, szczypać, klepać po twarzy, w końcu próbował reanimacji wdmuchując powietrze w otwarte usta trupa. Nic to nie dało.

Julian ubrał się, okrył szczelnie ciało kochanki kołdrami i wyszedł w mroźną noc. Przez dobrą godzinę włóczył się bez celu. W końcu doszedł do dworca. Wpadł na pomysł, że ucieknie z Trójmiasta w swoje strony, albo gdziekolwiek. Ale żaden pociąg akurat nie jechał.

Dotkliwe zimno sprawiało, że myślał coraz trzeźwiej. Doszedł do wniosku, że i tak go złapią. Wtedy może nie wyjść z więzienia do końca życia. Lepiej jak się sam zgłoszę - pomyślał. Wrócił do domu, spakował do reklamówki kilka potrzebnych rzeczy i poszedł w kierunku komendy. Po drodze minął zamknięty kiosk, było jeszcze przed piątą. Chciało mu się palić, więc rozbił szybę wystawową i wyciągnął ze środka dwa kartony papierosów - pomyślał, że przydadzą mu się w więzieniu. Z jakiegoś powodu wydawało mu się, że komenda jest czynna od szóstej. Czekał więc godzinę paląc jednego papierosa po drugim. Kiedy usłyszał bicie dzwonów, ruszył do drzwi.

Julian Rybeńko przyznał się do winy i został skazany na 15 lat więzienia. W zakładzie karnym pracował jako krawiec. Po odbyciu wyroku wrócił najprawdopodobniej w rodzinne strony.

Restauracja Fantom działała przez lata nieopodal sopockiego molo. Restauracja Fantom działała przez lata nieopodal sopockiego molo.


Wszystkie personalia zostały zmienione.

Opinie (102) 5 zablokowanych

  • historie

    warto opisywac rozne wydarzenia z przeszlosci , sa one moze nieistotne , niewazne dla wiekszosci ale mowia o tym ze zycie nie zna prozni nie jest ani biale ani czarne i rozwniez kobiety "powlóczne" jak w dawnych wiekach nazywano je czy "mewy" tak mówiono o nich w latach powojennych a dzisiaj np. "ssaki" zyly i zyja wsrod nas widacze zawsze byli i beda amatorzy tego typu rozrywek. kraza legendy o gdynskiej "krolowej portu" czy niejakiej " markizie " z Gdanska itp. itd. stanowia koloryt zycia trojmiejskiego.

    • 13 0

  • Fajnie, że ktoś na tym portalu potrafi napisać ciekawy artykuł, a nie dla odmiany tylko taki, który budzi agresję wiadomych partii politycznych.
    Ten dział i historia jest najlepszy.

    • 17 1

  • Panie Kot

    Nie przypominam sobie na Trójmieście artykułu który czyta się z zapartym tchem i do końca. Gratuluje

    • 12 2

  • urok dawnego kurortu Sopot... (1)

    to byl 'zloty' czas dla Sopotu, wtedy to sie dzialo, prawdziwy kurort - cinkciarze, bohema spatifu, super knajpy, to byl klimat, a teraz coz...komercja nic nie zostalo z dawnego klimatu

    • 22 1

    • Gosc

      To PRAWDA. Z wieczorow w Spatifie to mozna ksiazki napisac. Ten klimat,czar i niepowtarzalne historie.

      • 4 1

  • no i dzięki artykułowi

    Ruda nie poszła w zapomnienie! miała bujne życie niech sobie spoczywa w pokoju Dzisiaj to i zimy są łagodniejsze.

    • 11 1

  • Jasne ze Lillę pamietam

    Mieszkala w górmej czesci monciaka , jak ja odwoziłem do domu z Grandu , kazala bojkowi placic 200 zl jak nie chcial to Go wywalala i kazala wracac do Grandu , przy tym komentarz byl taki : jak Tobie nie chce zaplacic to mnie tez nie zaplaci

    • 14 0

  • ja i moj kolega troche wiemy o sopocie i lili i innnych tuzach: palniku ,canadzie ,benku i innych z sopotu ale ile dacie kasy to

    opowiemy:)a dowiecie się kim byli i dlaczego tak się zachowywali ...A znamy sopot i ludzie lepiej niż kto innny :)

    • 9 4

  • lila miała koleżaanke;) gdzie mieszka....i ma psa dużego

    • 6 0

  • LILA

    A Lila jeszcze żyję. Nasza FBI?? Zaczepiała Panów nawet idących z żonami z pytaniem czy zrobić im l.... podobno jej córka była modelką w Paryźu.

    • 9 1

  • Gosc

    W Gdyni byl napad stulecia na Bank przy ulicy 10go Lutego. Wlasnie zmarl ostatni uczestnik tego napadau, ktorej sprawe pozniej umorzono. W Argentynie odnaleziono notatki i zapiski dotyczace tego napadu,bardzo ciekawa historia. Moze ktos kiedys to opublikuje.

    • 13 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane