• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

11 lat za kratkami. Życie Artura W. ps. "Wolv", sprawcy wypadku we Wrzeszczu

Maciej Naskręt
28 kwietnia 2015 (artykuł sprzed 9 lat) 
Artur W. doprowadzany przez policję do prokuratury w poniedziałek po południu. Artur W. doprowadzany przez policję do prokuratury w poniedziałek po południu.

Prześledziliśmy życiorys Artura W. pseudonim "Wolv", sprawcy wypadku we Wrzeszczu z minionej soboty, w którym zginęła jedna kobieta, a dwie osoby zostały ranne. Spośród 40-lat swojego życia, 11 spędził za kratkami.



Czy uda się zresocjalizować Artura W. po odbyciu kolejnej kary?

Przestępczy życiorys Artura W. pseudonim "Wolv" zaczyna się 20 lat temu. W 1995 r., jako młody mężczyzna, trafił do wiezienia na ponad rok. Karę odbył wtedy w całości.

Po wyjściu na wolność W. nie cieszył się nią długo. W 1999 r. trafił z powrotem za kratki, gdzie przebywał już znacznie dłużej, bo osiem lat. Wyszedł w 2007 roku.

Z relacji służb więziennych wynika, że już wtedy W. był silnie związany ze światkiem przestępczym. Z tego powodu jego resocjalizacja za murami była fikcją.

Zresztą dowodzą tego jego dalsze powroty za kraty.

Działali jak przestępcy z filmu "Dług"

"Wolv" trafił ponownie za kratki 2 lutego w 2011 r. Tym razem sprawa dotyczyła przestępstw popełnionych w rok po wyjściu z więzienia.

Latem 2008 roku przedsiębiorca budowlany Mariusz C. poznał Artura W., z którym kilkakrotnie spotkał się przy różnych okazjach. 19 listopada 2009 r. Artur W. zaproponował Mariuszowi C. spotkanie w restauracji "Chata Chłopska" w Gdańsku. Na spotkanie Artur W. przyjechał ze swoim znajomym - Krzysztofem P.

Na parkingu przed restauracją, gdy tylko Mariusz C. wysiadł z samochodu, natychmiast został uderzony przez Krzysztofa P. otwartą dłonią w twarz. Artur W. zmusił go do wejścia do auta, którym przyjechali bandyci. W samochodzie Artur W., nie podając żadnych bliższych informacji, wykrzyczał Mariuszowi C. w twarz, że zlecając mu pewną usługę chciał "wystawić go policji" oraz że przez niego "policja zatrzymała jakiegoś małolata", któremu trzeba teraz wynająć adwokata.

Artur W. zażądał od Mariusza C. pieniędzy na opłacenie obrońcy, dla rzekomo zatrzymanego mężczyzny. Przedsiębiorca, obawiając się o zdrowie i życie, swoje i członków swojej najbliższej rodziny, wypłacił z bankomatów 47 tys. zł i wydał je oprawcom.

Dzień później Artur W. zażądał od Mariusza C. kolejnych 3 tys. zł, które również otrzymał. Dodatkowo przedsiębiorca został zmuszony przez obu mężczyzn do wydania im samochodu BMW oraz dokumentów i kluczy do auta.

Artur W. korzystał później z tego samochodu jak z własnego, co wynika między innymi z zeznań świadka, który zeznał, że w dniu 21 czerwca 2010 roku, w Gdańsku, uczestniczył w kolizji drogowej, a sprawcą tej kolizji był Artur W., kierujący wówczas właśnie tym BMW Z4.

Artur W. pseudonim "Wolf" bramy Aresztu Śledczego w Gdańsku pokonuje wielokrotnie. Artur W. pseudonim "Wolf" bramy Aresztu Śledczego w Gdańsku pokonuje wielokrotnie.
Zastraszali strzelając z broni w ziemię

Do kolejnego spotkania Mariusza C. z Arturem W. i Krzysztofem P. doszło 23 listopada 2010 roku na parkingu obok Galerii Bałtyckiej. Spotkanie umówił Artur W., który, gdy tylko Mariusz C. przyjechał na parking, polecił mu wsiąść do samochodu, w którym siedział już Krzysztof P.

Przedsiębiorca został przez przestępców wywieziony do lasu na Górkach Zachodnich. Gdy mężczyźni wyszli z auta, Mariusz C. zauważył w ręku Krzysztofa P. pistolet. Artur W. strzelił w ziemię i zażądał od Mariusza C. "za ochronę" 5 tys. zł "wpisowego" oraz 2,5 tys. zł płatnych jednorazowo pod koniec każdego miesiąca. Przedsiębiorcę wypuszczono dopiero, gdy zapewnił, że będzie płacić.

Dopiero po tym zdarzeniu Mariusz C. zdecydował się opowiedzieć o sprawie policji.

Funkcjonariusze CBŚ zatrzymali obu przestępców. W mieszkaniu, w którym mieszkał Krzysztof P., znaleziono m.in. pistolet CZ-70, kal. 7,65 mm, dubeltówkę, kal. 12 mm, bez numeru fabrycznego, a także amunicję. Z kolei w samochodzie, który Artur W. zabrał poszkodowanemu znaleziono m.in. młotek gumowy, nóż z ostrzem o długości 25 cm, kominiarkę oraz dokumenty wskazujące na działalność oskarżonego Krzysztofa P. w zakresie nielegalnego odzyskiwania długów.

Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do sądu w listopadzie 2011 r., ale obrońca Artura W. przekonywał sąd o niewinności swojego klienta i ten wyszedł na wolność 7 maja 2012. Uchylono mu wtedy areszt tymczasowy i sąd uznał, że wystarczy wtedy dozór policji, wniesienie poręczenia majątkowego i objęcie zakazem opuszczania kraju.

Dopiero na wniosek prokuratora, który zaskarżył decyzję sądu, wyższa instancja przywróciła areszt tymczasowy Arturowi W. Sęk w tym, że ten nie stawił się do aresztu i unikał policji do października 2013 r.

Wyjście na wolność ze względu na stan zdrowia

Jak podaje Gazeta Wyborcza Trójmiasto podczas dalszego aresztu stwierdzono, że Artur W. musi być leczony poza murami więzienia. Wniosek złożony przez administracje aresztu śledczego był zweryfikowany w trybie postępowania sądowego. Sąd, po przeprowadzeniu pełnego postępowania, zgodził się na przerwę w odbywaniu kary pozbawienia wolności.

Prokurator nie odwołał się od tej decyzji.

W kwietniu 2014 r. Artur W. wyszedł z więzienia, na leczenie. Miał do niego wrócić 27 kwietnia 2015 roku, czyli dwa dni po tym, jak doprowadził do śmiertelnego wypadku na al. Grunwaldzkiej.

10 lat bezwzględnego więzienia

Jednak Artur W. powinien trafić do więzienia już wcześniej, bo we wrześniu 2014 r. Wtedy zapadł wyrok w sprawie Mariusza C. Artur W. usłyszał w nim, że za kratkami spędzi 10 lat za popełnienia przestępstw rozboju, usiłowania wymuszenia rozbójniczego i popełnienie oszustwa na szkodę Mariusza C. Wyrok nie był prawomocny. Dlatego W. po jego ogłoszeniu wyszedł z sądu po prostu na ulicę. Sąd uznał, że Wolv i tak wróci za kratki, po zakończeniu leczenia.

Przedstawiciele Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku z rozstrzygnięcia sądu byli zadowoleni, bo sprawa ciągnęła się cztery lata. Obrońca Artura W. od wyroku się odwołał. Termin rozprawy apelacyjnej wyznaczono na czerwiec 2015 r.

Artur W. beztrosko spędzał czas na wolności, aż do soboty, 25 kwietnia 2015 r.

Rozbity nissan, którym chwilę wcześniej kierował Artur W. Rozbity nissan, którym chwilę wcześniej kierował Artur W.
Umiera kobieta, dwoje rannych

Ok. godz. 15:45 prowadzony przez Artura W. samochód marki nissan uderza na wysokości wysepki we Wrzeszczu zobacz na mapie Gdańska w prawidłowo jadącego citroena. Siła uderzenia spycha ten pojazd na ścieżkę rowerową, po której jadą dwie kobiety i mężczyzna. Doznają poważnych obrażeń ciała i trafiają do szpitala. Wieczorem jedna z kobiet, 40-letnia przedszkolanka, umiera. Osieroca małe dziecko.

Dość szybko ustalono, że w momencie zdarzenia W. był pod wpływem kokainy. Ponadto nigdy nie posiadał prawa jazdy.

W poniedziałek rano poinformowaliśmy, że samochód, którym poruszał się Artur W., został po wypadku przejrzany przez jego kolegów, zanim zrobiła to policja. Oficjalnie funkcjonariusze dementowali nasze informacje, ale potwierdził je związany z policją informator Gazety Wyborczej Trójmiasto. - Wzięli coś z bagażnika i schowka kierowcy. Funkcjonariusze drogówki w ogóle nie zwrócili na to uwagi. Dali po prostu ciała - powiedział dziennikarzowi GW.

W poniedziałek wieczorem sąd postanowił tymczasowo aresztować Artura W. na trzy miesiące. Mężczyzna usłyszał zarzut spowodowania wypadku komunikacyjnego ze skutkiem śmiertelnym. Grozi mu za to do 8 lat pozbawienia wolności i dodatkowe cztery za jazdę pod wpływem środków odurzających.

Opinie (541) ponad 20 zablokowanych

  • kara śmierci (4)

    Ma dwa cele. 1. Likwidować takich bandytów. 2. Straszyć innych potencjalnych bandytów żeby nie robili takich rzeczy.

    • 119 3

    • ło matko (3)

      ta, bo tam gdzie funkcjonuje jest utopijna kraina bez zbrodni, a kara śmierci tylko na papierze. Gdybys się trochę znał to bys wiedział, że jeszcze nigdzie i nigdy żadnego bandyty nie odstraszyła. dlatego jest ciągle wykonywana, proste. na szczescie nie jesteśmy Chinami

      • 2 9

      • (2)

        Ależ odstraszyła i to wielu. Dla statystyków problem polega na tym, że nie potrafią policzyć ilu odstraszyła i na tym zbudowałeś swoją błędną teorię. Rasowy bandyta ma w nosie wszelkie kary i wobec nich istnienie kary śmierci ma funkcję 1. - likwidować. Wobec całej reszty, wśród których jest pełno przygłupich amatorów zabaw grożących życiu innych funkcja 2. ma kolosalne znaczenie. Dla przykładu: na co dzień prosty robol utrzymujący jakąś tam rodzinę, a w święto wylizany pizgacz w zagazowanej beemie sto razy zastanowi się czy warto po kresce robić wirażkę po mieście.

        • 5 0

        • (1)

          Kara śmierci tylko utwierdza bandytów w tym, aby skutecznie likwidować sprawców popełnionego przestępstwa.

          • 0 2

          • świadków

            • 0 2

  • Bardzo dobrze utylizować scierwo które zagraża społeczeństwu

    • 67 1

  • (4)

    mam pytanie,jak policzą wyroki, 10+8 czy tylko 10,a w nim 8 za ten wypadek?

    • 57 1

    • w Polsce nie sumuje sie kar (3)

      Dlatego jeśli ma wyrok 10 lat, a za coś innego kolejne 8 lat, to siedzi 10 lat. No chyba ze te 8 lat dostanie juz po odsiedzeniu kilku lat pierwszego wyroku, to posiedzi jeszcze tyle, ile mu zabraknie

      • 20 2

      • (1)

        to w sumie choć dostanie 8 lat to w rzeczywistości nic nie dostanie...to jest jakieś poj...e!!! kto te prawo napisał! zabija człowieka i maks 8 lat do tego po połowie wychodzi..

        • 51 0

        • czekaj, może go psy uduszą bez sądu
          dużo taniej i prościej
          żeby tuszować że umoczyli i że ich kupił

          • 17 1

      • sr*tatata

        Piczytaj O.S.N i K.K,oraz K.P.K zanim zaczniesz kolejny raz ludzi w błąd wprowadzać "pseudoeksperckimi" wywodami. Ma kilka miesięcy starego wyroku plus to co dostanie po apelacji z tego wymuszenia rozbujniczego i to co dostanie za wypadek. Zakładając że będzie to 10+8+1=19 i tyle będzie miał do odsiedzenia,a zmniejszenie kary może otrzymać po Wyroku Łącznym,a tutaj sąd może mu wymierzyć karę do górnej granicy przewidzianej za najsurowsze z przestępstw,ale przy art. 64§2 zdejmą mu maks 2-4lata. ..,no ale trzeba poczekać na prawomocne wyroki i dopiero wówczas "dywagować" ;-)

        • 7 3

  • Jegomość nie nadaje się do resocjalizaci

    Ale do pracy w zakładzie (obozie pracy)
    Chociaż długopisy by skręcał,robił co kolwiek żebyśmy nie dopłacali do tej sielanki

    • 88 0

  • kto go sadzil ? (1)

    Może słynny dyżurny sedzia Milewski ?
    PO to dno !

    • 96 13

    • podobno PiSia wanna wasermana albo kryże wasz idol PiSi

      • 8 23

  • Dlaczego jego gęby nie pokazali? (2)

    • 100 0

    • Nie dali rady

      jest zbyt paskudny

      • 14 0

    • Pokazali już we wcześniejszych wiadomościach. Nie wiadomo, dlaczego teraz

      zasłaniają. Ale naprawdę nic nie tracisz, nie widząc tej mordy.

      • 6 0

  • dla tego bydlaka- tylko kara śmierci !!!!

    to już straszny recydywista- z takimi powinno sie krotko postepowac- dożywocie albo kara śmierci !!!!

    • 83 2

  • (3)

    Tymczasowy areszt, bo sie boja, ze go ludzie zlinczuja?
    Policja potrafi tylko lapac pieszych i rowerzystow, ale uwaga, oni nie zabijaja samochodami niewinnych ludzi!!!
    Zacznijcie lapac tych wlasciwych bandziorow - w samochodach!
    Prokuratory i sady jeszcze lepsze, bo to z ich winy wypuszczaja na wolnosc wielu bandziorow.

    • 85 4

    • (1)

      Niestety , nic mu się nie stanie bo jest chroniony przez Tygrysa ze Stogów :(

      • 2 0

      • Co to za państwo że bandziory bezkarnie robią co chcą i nikt nie robi z nimi porządku.

        • 4 0

    • Rowerzyści nie maja takich układów na policji. /:

      • 0 0

  • Dziękujemy wymiarowi sprawiedliwości w Gdańsku.

    Dozgonnie wdzięczni Mieszkańcy.

    • 134 4

  • (1)

    Wszystkich bandziorów na szafot pod Neptunem!!!

    • 52 0

    • razem z nic nie lepszymi sedziami

      • 12 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane